Pierwsze strony, lub raczej powinno się napisać pierwsze odkrytki, listy, wzbudzają w czytelniku zachwyt. Pisać tak pięknie i poetycko, a zarazem tak zwyczajnie, z poczuciem humoru ukrywającym niejedno, z dystansem do siebie, a przede wszystkim z klasą i zrozumieniem gdzie leży nieprzekraczalna granica, potrafi tylko prawdziwy mistrz słowa. Listy Szymborskiej i Kulmowej nie tylko uczą nas, ubogich pod tym względem ludzi dwudziestego pierwszego wieku, jak powinno się pisać listy. Udowadniają też, że to najprawdziwsza sztuka, literatura wysokich lotów.
W jednym z wierszy Wisława Szymborska napisała, że jej ciało jest niezakorzenione. To nie prawda. Ukorzeniło się, wrosło głęboko w kulturę, nasiąkło jej sokami. I to samo tyczy się Joanny Kulmowej. Ich korespondencja obfituje w nawiązania i anegdoty dotyczące szeroko pojętej kultury i jej wytworów. Towarzyszy im radość odczuwana przez czytelnika, gdy którąś z tych dygresji rozumie bez uciekania się do przypisów.
Chociaż obie poetki w swych listach nie zdradzają zbyt wielu szczegółów prywatnego życia, czytając Tak wygląda prawdziwa poetka, można poczuć się jak podglądacz. Przynajmniej na początku. Wkraczamy w ich intymny świat, a także świat prawdziwej intelektualnej elity. Na chwilę stajemy się częścią literackiego życia drugiej połowy dwudziestego wieku.
Ta podróż w czasie i możliwość zobaczenia obu Pań w zupełnie innym, nowym świetle, nie pozwala oderwać się od lektury. Najbardziej fascynuje w tym zbiorze postać Joanny Kulmowej, bardzo wrażliwej i wszechstronnej artystki, dziś zapomnianej. A także niezwykła więź, przez dekady łącząca obie poetessy.
Książek takich jak ta, nie można oceniać czy krytykować. Można się nad nimi zadumać, zdziwić się tak znikomą obecnością Nobla Wisławy i życzyć sobie nawzajem takich listów, otrzymywanych od takich przyjaciół.
Znak, 2019
Za możliwość przeczytania książki dziękuję: