Jest to sprawa oczywista, choć nie uświadomiona wszystkim. Stąd te nieustanne spory i wątpliwości co do wiarygodności i neutralności dziennikarzy, a biografia jest przecież czymś pomiędzy dziennikarstwem a literaturą piękną. Nie każdy utrwalony fakt, jak pisze Barba, niesie ze sobą splendor, chyba że przedstawi się, go tak, by dostarczył odpowiednią ilość tego pożądanego ładunku. Niekoniecznie chlubne postępowanie młodego Guastaviana ojca w rodzinnej Hiszpanii, nie mogło przynieść uznania w oczach mu współczesnych, ale Barba opowiada o tym w taki sposób, że widzimy w nim niepokornego, będącego trochę na bakier z moralnością, sympatycznego cwaniaka, i podświadomie mu kibicujemy.
Należy jednak pamiętać o tym, że wydarzenia te, niekoniecznie musiały mieć miejsce. Co z tego zostało przez autora potwierdzone w nielicznych materiałach źródłowych, a co na ich podstawie dopowiedział sobie i wyobraził pisarz, tego nie wiadomo. To wyraźne, zamierzone zacieranie granic między literacką fikcją a prawdą historyczną, jest subtelną drwiną z mitologizacji przeszłości, ubarwiania, dodawania znaczeń, tworzenia legend, którymi żyją kolejne pokolenia. Z tej czysto ludzkiej potrzeby posiadania wzorów i bohaterów do wielbienia, czerpie przemysł filmowy, serwując nam kolejne podrasowane opowieści o współczesnych herosach. I w takim też, bardzo filmowym stylu, snuje tę opowieść Andres Barba.
Autor odbiera sobie prawo bycia jedynym, wszechwiedzącym narratorem, typowym biografem, niemal Bogiem, niebędącym co prawda w mocy wskrzesić bohatera, ale z całą pewnością mogącym sprawić, że będziemy kochać, nienawidzić, lub też zapomnimy o Guastavinach. Przekracza jeszcze jedną granicę, tę pomiędzy autorem a czytelnikiem. Barba jest tu jednym z nas, takim samym ciekawskim człowiekiem, lubiącym podglądać jak się żyło innym, i snuć domysły na ten temat.
Jest to proza zwięzła, skąpa w opisy, ale bardzo sugestywna. Bez trudu jesteśmy w stanie wyobrazić sobie dziewiętnastowieczne Barcelonę i Walencję, czy Nowy Jork i Boston z przełomu wieków. Lekko napisana, w specyficznym rytmie, narzuconym przez liczne powtórzenia, z wyraźną melodią, jakby Flamenco. Ciekawa, frapująca i wciągająca książka, która jednak zbyt szybko się kończy, pozostawiając spory niedosyt. I to w zasadzie jedyna jej wada.
Filtry, 2022
Marek z Bywalec Życia mówi :
Taką wariację na temat biografii chętnie przeczytam niż typową biografię 😉